Regionalista Wojciech Orliński (na pierwszym planie) mówił w halo! Rybnik m.in. o coraz szerszej obecności śląskiego w życiu publicznym / Damian Bizoń
Regionalista Wojciech Orliński (na pierwszym planie) mówił w halo! Rybnik m.in. o coraz szerszej obecności śląskiego w życiu publicznym / Damian Bizoń

Ireneusz Stajer

Temat tego spotkania mógł wydawać się kontrowersyjny. Słowo „dupowatość” nikomu bowiem nie przynosi chwały. Tymczasem Demokratyczna Unia Regionalistów Śląskich zdecydowała się poświęcić wczorajsze spotkanie z cyklu „Ślōnski Sztwortek” zagadnieniu pod tytułem „Dupowatość ślōnsko”- prowda, eli mit?”

Zebrani w halo! Rybnik obejrzeli najpierw prezentację Wojciecha Orlińskiego, wiceprezesa DURŚ i śląskiego aktywisty. Punktem wyjścia okazał się fragment z książki „Piąta strona świata”, zmarłego dwa lata temu Kazimierza Kutza: „Ciągłe zawieruchy historyczne sprawiły, że Śląsk przeobraził się w „kolonię pomiędzy Niemcami a Rosja”, zaś najważniejszą cechą Ślązaków stała się „dupowatość”, czyli świadomość konieczności zaakceptowania tego, co niesie los.”

Obalanie mitu


Sprawę nieco inaczej widzi Wojciech Orliński. - Tak zwana dupowatość śląska, to tak naprawdę jest spolegliwość. Nie potrafimy często przeciwstawić się głośno, sprzeciwić się, wyrazić swojego zdania czy po prostu upomnieć się o swoje – stwierdza. Natomiast Ślązacy znani są z pracowitości, solidności, dokładności, zaradności i stąpania po twardym gruncie, a nie bujania w obłokach.

- Potrafimy zarabiać nawet na swojej godce. Coraz więcej reklam redagowanych jest po śląsku. Działa śląski Android i mamy śląskiego Facebooka – wylicza prelegent. To całkiem pokaźny rynek, którego powstanie wymagało pracy, cierpliwości i zaangażowania. Mit dupowatego Ślązaka mija. Młodsze pokolenie jest coraz bardziej świadome swojej wartości, kultury i umiejętności. Świat to docenia. Pytanie tylko, czy tak samo widzi śląskość nasze najbliższe otoczenie? Czy aby Ślązak, w pewnych sferach nie jest postrzegany jako, z całym szacunkiem – Aborygen, skazany na wymarcie...

Wojciech Orliński oraz inni działacze DURŚ-u wierzą w odrodzenie śląskości. Od 2007 roku biorą udział w Marszu Autonomii, zawsze 15 lipca - w rocznicę uchwalenia Statutu Organicznego Województwa Śląskiego w 1920 roku. Twierdzą przy tym, że... autonomia istnieje nadal, bo w 1945 roku Krajowa Rada Narodowa ustawą konstytucyjną, zniosła niezgodnie ze swoimi kompetencjami, Statut Organiczny Województwa Śląskiego, będący podstawą prawną autonomii. Przypomnijmy, że KRN była zdominowana przez komunistów.

Na smarfonach i w reklamie


- Ukazało się już 100 książek w języku śląskim. Pojawiają się w księgarniach w całej Polsce. Doczekaliśmy się nie tylko własnych autorów, ale także przekładów ważnych dzieł dla dzieci i dorosłych. Co ciekawe, drukowane są przez rodzimych wydawców i duże, ogólnopolskie firmy wydawnicze jak Media Rodzina czy ZNAK – podkreśla Orliński. Jak dodaje, język śląski funkcjonuje także w teatrze. Spektakle wystawia Korez. Powodzeniem cieszą się sztuki „Cholonek”, „Mianujom mnie Hanka” czy jednoaktówka „Jo był ukradziony”.

- Śląskość to wreszcie już nie tylko kabaretowe występy zespołu Rak i wice Masztalskich, ale także marka, co udowadniają takie firmy jak: Gryfnie, Lokalny Patriota z Bytomia czy Qdizajn z Rudy Śląskiej – zaznacza autor prezentacji. Śląski znalazł swoje miejsce w życiu codziennym, pojawia się na smartfonach, w reklamach, internecie. - Strony internetowe, dykcjonorz śląski, korpus języka śląskiego, blogi po śląsku, śląski portal Wachtyrz, YouTuberzy z kanałami po śląsku, reklamy w prasie, radiu i w TV (VW, Coca Cola, Hohland, i wiele innych) – wymienia Orliński.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt
1

Komentarze

  • drzikwost wyjaśnienie terminu. 07 lutego 2020 08:57spolegliwy - człowiek godny zaufania; człowiek, na którym można polegać.

Dodaj komentarz