Sydonia von Borck – post scriptum  cz. 3

Klątwa kobiety ciąży nie tylko nad pomorskimi Gryfitami, ale także nad rodem Grimaldich (władców księstwa Monako) dokładnie z tych samych powodów. Kiedyś jeden z Grimaldich uwiódł dziewczynę z ludu, a potem ja porzucił. Wybranka księcia rzuciła na jego ród klątwę! Nie życzyła Grimaldim śmierci, ale tego, żeby nigdy nie zaznali szczęścia w związkach z ludźmi pochodzącymi z innej sfery. Niektórzy twierdzą, że tak jest do dziś. Wystarczy wspomnieć niezbyt udane małżeństwo księcia Rainiera III i amerykańskiej aktorki Grace Kelly.
Jak zaznaczyłam w części drugiej, dość liczne legendy ukazują młodą Sydonię jako rudowłosą piękność o zielonych oczach. U niej skumulowały się aż dwie niepożądane cechy: zielone oczy, które przypisywano czarownicom, i rude włosy. Taki kolor włosów wyróżnia swojego posiadacza z tłumu, bo jest dość rzadki, ale w ujęciu ludowym czyni go często człowiekiem negatywnie naznaczonym. Jeszcze do dziś w naszym społeczeństwie pokutuje stwierdzenie, że „rudy to nie kolor – to charakter!” (albo raczej „charakterek” delikatnie mówiąc). Dziś już wiemy, że zgodnie z prawem dziedziczenia ogłoszonym przez Gregora Mendla (1822-1884), jeżeli rodzice są jedno blondynem, a drugie brunetem, to wśród ich dzieci może się pojawić mały rudzielec. Jest to normalny stan rzeczy, a nie jakieś czary i magia. Ale kiedyś o tym nie wiedziano, więc dziecko niepodobne do żadnego rodziców budziło sensację. Pamiętacie zapewne sympatyczną Anię z Zielonego Wzgórza, która cierpiała z powodu swoich piegów i włosów koloru marchewki? W niektórych społeczeństwach człowiek o rudych włosach uznawany był za wybrańca boga lub nieco liczniejszych bogów. Wspomnianym w Biblii rudzielcem był król Dawid, którego prorok namaścił na króla żydowskiego. Upraszczając sprawę, można by rzec, że tylko głowa o złotych włosach upoważniona jest do noszenia korony, ale w naszym społeczeństwie tak nie jest. U nas ludziom łatwiej jest zaakceptować farbowanego „liska” aniżeli naturalnego.
Wspomniałam także w tekście opowieści, że Sydonia mogła wiedzieć zbyt wiele i trzeba było się jej pozbyć, pomimo, że była już starą kobietą i zapewne niewielu dałoby wiarę jej rewelacjom. Pamiętacie moją opowieść o magu Janie Twardowskim? On też zszedł z tego świata w dość dziwnych okolicznościach. Wszedł do karczmy, ale z niej nie wyszedł, bo diabeł porwał go do piekła, tak brzmiała wersja dla ludu, ale co tak naprawdę mogło się stać z prawie stuletnim starcem? Najprawdopodobniej wpadł w zasadzkę zastawioną przez jego wrogów, a miał ich sporo, bo był przecież wpływowym dworzaninem królewskim, a tam każde ze stronnictw chciało mieć swój wpływ na osobę króla.
To jest tylko małe podsumowanie tego arcyciekawego tematu. Może Wy, moi drodzy macie jeszcze jakieś inne skojarzenia? Napiszcie o nich w komentarzach do elektronicznego wydania „Nowin”.

Komentarze

Dodaj komentarz