Goprowcy podkreślają, że była to największa nawałnica w Tatrach od lat 30. ubiegłego wieku / Dominik Gajda
Goprowcy podkreślają, że była to największa nawałnica w Tatrach od lat 30. ubiegłego wieku / Dominik Gajda

To był armagedon. Wczoraj po południu nagle przez Tatry przeszła gwałtowna burza. Pioruny oraz intensywny deszcz zaskoczyły turystów, wśród których byli mieszkańcy naszego regionu.

Jak podało Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe od piorunów i spadających skał śmierć poniosły cztery osoby. Kolejna spadła z Giewontu ginąc na miejscu. Poszkodowanych jest co najmniej 150 osób. Kilkanaście następnych nie wróciło jeszcze do pensjonatów i schronisk. Nie wiadomo co się z nimi stało.

- Czworo turystów z naszego miasta znalazło się w gronie poszkodowanych. Zostali odwiezieni do szpitala w Zakopanem oraz w Nowym Targu. Dwoje z nich zostało podłączonych do kroplówki. Kobiecie zszyto nogę, która została pokiereszowana odłamkami skał. Czwarta osoba przeszła rutynowe badania kontrolne - powiedziała nam Katarzyna Barczyńska-Łukasik ze Stowarzyszenia Turystyka i Rekreacja Jastrzębie-Zdrój.

Ich obrażenia na szczęści nie były ciężkie. To osoby w wieku około 30 lat i starsze małżeństwo. Wszystkie były odpowiednio wyekwipowane do marszu i doświadczone w chodzeniu po górach. - Ludzi zaskoczyło nagłe załamanie pogody. Nasi turyści akurat znajdowali się na końcowym odcinku wspinaczki na Giewont. Każdy, kto zna tę trasę wie, że nie ma tam miejsca do szybkiej ewakuacji – zaznacza pani Katarzyna.

 

-Nie było żadnej informacji od meteorologów ani TOPR-u o nadciągającej burzy. Wiele osób wyszło na tatrzańskie szlaki. Nagle usłyszeli grzmoty. Ci, którzy byli już na górze, nie mogli się wycofać. Nasza wycieczka liczyła 56 osób. Widząc pojawiające się chmury na niebie, 52 osoby spacerowały w dolinach. Czwórka wytrawnych wspinaczy poszła na Giewont – zaznacza Bolesław Lepczyński z zarządu jastrzębskiego stowarzyszenia.

 

Kiedy uderzyła burza, jedni szli w górę, drudzy schodzili, trzymając się metalowych łańcuchów.

 

Najliczniejszą grupą wśród poszkodowanych są właśnie osoby, które stały w kolejce pod wejściem na Giewont. Jan Krzysztof, naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, ocenił czwartkowe działania ratownicze jako bardzo poważne. Kiedy na miejscu zjawili się ratownicy, turyści rażeni piorunem byli rozrzuceni po szczycie.

Piorun uderzył bezpośrednio w krzyż. Ludzie porażeni spadali na stronę południową, nie wiemy niestety, czy także nie było jakichś upadków na stronę północną. Stąd tak tragiczny bilans. Tłumy ludzi i miejsce szczególnie niebezpieczne - mówił naczelnik TOPR.

 

-Najważniejsze, że poszkodowani otrzymali momentalnie zaopatrzenie medyczne. Najciężej rannych zabierały śmigłowce ratownicze Sokół. Nasi poszkodowani zeszli o własnych siłach do schroniska na Hali Kondrackiej, gdzie już czekali lekarze i goprowcy. Stamtąd karetkami pojechali do szpitala – podkreśla Bolesław Lepczyński.

 

 

W związku z wydarzeniami w Tatrach w Starostwie Powiatowym w Zakopanem uruchomiona została infolinia. Pod numerem telefonu 18 201 71 00 można uzyskać informacje o poszkodowanych.

 

1

Komentarze

  • Mim Metalowy krzyż ściąga 23 sierpnia 2019 17:23pioruny i spowodował w końcu tragedię. W Polsce co kawałek krzyż albo kapliczka a człowiek człowiekowi wilkiem.

Dodaj komentarz