Ten rower warty jest milion złotych!

W efekcie chromu 26-letni żorzanin Dawid M. Sojka zakochał się mając zaledwie 12 lat. Dziś jest właścicielem świetnie prosperującej firmy, która zajmuje się chromowaniem natryskowym. Miała ona swój ogromny udział w powstaniu jednego z najbardziej charakterystycznych rowerów na świecie, pojazdu wartego okrągły milion złotych.

Materialize – bo taką nazwę otrzymał pojazd – zdobył niedawno najwyższą nagrodę na najbardziej prestiżowym konkursie w USA. To taki swoisty, rowerowy Oscar. Co wyróżnia ten rower? Kształtem przypomina kryształ pirytu, jest w całości pokryty chromem natryskowym w kolorze 24-karatowego złota z odcieniem pomarańczu. Jest jednośladem wyposażonym w karoserię wydrukowaną przy pomocy drukarki 3D. Futurystyczny? Na pewno tak, ale czekajcie, to dopiero początek.


Kilka lat temu pochodzący z Białegostoku Adam Zdanowicz naszkicował na kartce rower zbudowany z połączonych sześcianów. Adam to wizjoner, człowiek, który nietypowe rowery robił m.in. dla Slasha i dla Michała Szpaka. Po pewnym czasie projektant wyciągnął z biurka kartkę z rysunkiem i rower postanowił stworzyć. On zrobił projekt, Mateusz Stefańczuk z Białegostoku wydrukował poszczególne elementy na drukarce 3D, a Dawid M. Sojka, nasz człowiek w tym znakomitym zespole sprawił, że zwykłe białe kształty zyskały niesamowitą złotą barwę, a rower rzeczywiście w czasie jazdy przypomina smoka.

- Adam Zdanowicz to mój serdeczny kolega, który produkuje rowery i robi to fenomenalnie. Stworzył jako pierwszy na świecie rower wykonany z lodu. Znaliśmy się wcześniej, jeszcze przed rozpoczęciem pracy nad tym projektem, bo z Adamem studiowała moja partnerka. To ona powiedziała mi o jego pasji, a połączył nas... biznes. Odbyliśmy kilka spotkań i rozmów telefonicznych i już wiedzieliśmy, że chcemy coś zrobić wspólnie. Ten rower to nasz pierwszy projekt, ale na pewno nie ostatni – mówi Dawid Sojka.

To na barkach młodego żorzanina spoczywało zadanie, by konstrukcja wymyślona przez Adama i wydrukowana w laboratorium prezentowała się efektownie i niepowtarzalnie. Ale kiedy Adam przyjechał do niego rok temu po raz pierwszy z projektem roweru, w jego głowie zaświtała myśl: przy dzisiejszych technologiach, choć są one zaawansowane, tego nie da się zrobić.

- Wiedziałem, że w oparciu o istniejące wówczas technologie chromowania natryskowego ten rower po prostu wyglądałby słabo. Problemem był brak możliwości dopracowania szczegółów na takim poziomie, na jakim było to niezbędne – mówi pan Dawid.

Co więc zrobił? - Obiecałem mu, że i tak to zrobimy – śmieje się. A że obietnica dla 26-letniego przedsiębiorcy z Żor jest droższa od pieniędzy, w jego firmie rozpoczęła się intensywna burza mózgów. - My i tak jesteśmy pionierami w tworzeniu technologii chromowania natryskowego, nasza technologia jest najbardziej zaawansowana, ale mimo to, musieliśmy ją jeszcze i tak znacznie udoskonalić. Produkty do chromowania zostały w zasadzie stworzone od zera. Aby uzyskać ten kolor, musieliśmy tworzyć nowe barwniki, lakiery i receptury chemiczne...

Druk 3D, a tym w zasadzie był rower gdy trafił do firmy pana Dawida, jest niezwykle wymagającym i raczej mało idealnym produktem. A tutaj każdy milimetr odchyłki od projektu, każda rysa sprawiała, że w czasie chromowania mogłyby powstać zacieki, smugi i rozwarstwienia. Przy realizacji roweru wartego milion złotych to niedopuszczalne.

- Bałem się jednej zmiennej... czasu. Wiedziałem, że damy radę to zrobić, nie wiedziałem tylko ile czasu nam to zajmie. Kiedy Adam przyjechał do mnie trzeciego grudnia ubiegłego roku z 16 elementami potrzebnymi do budowy ramy tego roweru, zębatkami, ośkami itp., zakładałem, że dam radę to zrobić w 1,5 miesiąca. Ostatecznie ostatni element opuścił naszą firmę 23 marca. Pracowaliśmy nad tym 4 miesiące, przeprowadziliśmy 64 testy, zanim elementy które były już robione "na cito", zaczęły spełniać normy jakościowe, które założyliśmy dla tego projektu – wspomina Dawid M. Sojka.

Ale efekty żmudnej prace są zaskakujące. Rower waży 90 kilogramów, jest elektryczny, ma stalową konstrukcję i jest chromowany – w kolorze 24-karatowego złota. Nawet stojąc metr od niego, nie sposób zauważyć, gdzie znajdują się łączenia 16 części pochromowanych na złoto w pracowni w Żorach.

- Jechałem na tym rowerze, więc mogę potwierdzić, że jest jezdny, można się na nim rozpędzić nawet do prędkości 50 km na godzinę. Owszem jazda na nim jest pewnym wyzwaniem, bo ze względu na mocno wysunięte przednie koło trzeba znaleźć środek ciężkości, a kiedy skręcamy, to wraz z 1/3 całej konstrukcji, ale to na pewno "zabawka", którą każdy facet i ja także chciałby mieć w domu – mówi pan Dawid.

O jednośladzie takim jak "złoty rower" żorzanin marzył w zasadzie od dziecka. - Kiedyś jako maluch oglądałem namiętnie amerykański program o rodzinie, która budowała niesamowite i niepowtarzalne motocykle. To tam po raz pierwszy zobaczyłem prawdopodobnie pierwszy na świecie chromowany motocykl. Obiecałem sobie, że też taki będę miał – śmieje się pan Dawid.

I ten plan – póki co – choć częściowo udało mu się zrealizować. Twórcy roweru Materialize planują teraz ogólnopolską trasę by w kilku miastach naszego kraju pokazać swoje dzieło. Na wielkich targach w amerykańskim Las Vegas złoty jednoślad wywołał ogromny aplauz. - Plan jest taki, żeby ruszyć z komercyjną produkcją takiego pojazdu. Taką "zabawkę" pewnie chciałby mieć niejeden bogaty człowiek, który ma akurat wolny milion złotych – śmieje się Dawid.

On sam, choć w świecie biznesu osiągnął już sporo (w miniony weekend otwierał m.in. oddział swojej firmy w Poznaniu), a na koncie ma niejeden sukces, to wciąż pozostał sympatycznym chłopakiem, który z ogromną nostalgią i sentymentem wspomina czasy nauki w rybnickim Tyglu i nauczycieli, którzy pasję do robienia "czegoś nowego", szukania nowatorskich rozwiązań w nim podsycali. Mało kto, no może poza byłą już dyrektorką Tygla Grażyną Kohut, w tym zdolnym biznesmenie rozpoznaje absolwenta klasy o kierunku mechatronika.

- Ja sam czasy technikum wspominam z ogromnym sentymentem. Staram się nawet co jakiś czas odwiedzać szkolne mury – mówi pan Dawid.

Do Zespołu Szkół Technicznych poszedł, bo wiedział doskonale, że i pisarz i lingwista będzie z niego raczej kiepski. - A to była szkoła, która mnie ukształtowała, gdzie kochałem po prostu być. Odpowiadał mi klimat, towarzystwo, nauczyciele, wszystko – dodaje.

W świat wielkiego biznesu Dawid M. Sojka wkroczył w zasadzie zaraz po tym, jak opuścił mury szkoły mieszczącej się w Rybniku przy ulicy Kościuszki wraz ze świadectwem dojrzałości. Na studia na Politechnikę Śląską wprawdzie poszedł, ale tylko po to, by nie zawieść oczekiwań rodziców. Tam wytrzymał kilka miesięcy, a już niespełna rok po skończeniu szkoły średniej mógł się pochwalić uruchomieniem pierwszej firmy. Od tego czasu, jak to sam ujmuje, "wciąga biznes". - Inni mają swoje używki, ja mam taką. No i jeszcze snookera... To mój drugi, ale całkowicie bezpieczny nałóg – żartuje.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt
1

Komentarze

  • Tomasz Górecki rowerek 24 maja 2019 12:30za milion powiadacie... czemu nie za dwa? albo za osiem? to równie absurdalne ceny, które mogłyby otworzyć rynek np. w Arabii Saudyjskiej. Milion PLN to zaledwie 250 tysięcy dolarów i za tyle żaden szanujący się arabski szejk nie kupi. Po prostu za tanie.

Dodaj komentarz