No i już po koncercie Roda Stewarta. Publiczność rozchodziła się z prawdziwym żalem...
Koncert, koncert i po koncercie – można by powiedzieć. Rod Stewart wyszedł na scenę bardzo punktualnie i równie punktualnie (zapowiadano, że występ potrwa około godziny i 45 minut) ją opuścił. Był tylko jeden bis. Był to zdecydowanie najbardziej udany z koncertów gwiazd, jakie do tej pory odbyły się w Rybniku. Publiczność rozchodziła się z prawdziwym żalem... – Było pięknie, ale zdecydowanie za krótko – mówili nam fani piosenkarza, którzy przyjechali do Rybnika z dziewięciu krajów, i to nie tylko europejskich.
To był chyba najlepszy z trzech dużych koncertów w Rybniku. Po pierwsze PROFESJONALNY. Artysta wyszedł na scenę punktualnie (jeśli mój telefon pokazywał dobry czas, to nawet przed czasem!). Po drugie: ŚWIETNIE NAGŁOŚNIONY, co świetnie było słychać przede wszystkim w melancholijnych fragmentach. Po trzecie: ROZRYWKOWY. Po to idziemy na imprezę, żeby się zabawić, a nie zamartwiać! Było tanecznie, z humorem, Rod sam z siebie żartował, mówiąc o swojej nowej płycie w superlatywach (też się świetnie bawię - skwitował).
Niestety, mam wrażenie, że więcej było przyjezdnych niż rybniczan. Ludzie przyjechali z całej Polski, miejscowi chyba zostali w domach. Szkoda, bo za śmiesznie niską cenę mogli zobaczyć legendę, legendę w doskonałej formie.
Komentarze